Kanon lektur szkolnych

Masz ochotę pogadać o czymś innym? Oto miejsce!
Awatar użytkownika
dziecko nieba
mASełko
Posty: 133
Rejestracja: 27 sie 2014, 12:39
Kontakt:

Re: Kanon lektur szkolnych

Post autor: dziecko nieba »

Wciąż rozmawiacie o lekturach szkolnych?


:P
można poczytać mój taki tam blog
Indiana
fantAStyczny
Posty: 561
Rejestracja: 26 sty 2014, 00:50

Re: Kanon lektur szkolnych

Post autor: Indiana »

W pewnym sensie tak, ponieważ dyskusja zahaczyła o możliwe sposoby odbioru lektury, gdzie trzeba było wykazać, że możliwe jest czytanie bez analizowania w trakcie/ po lekturze. A do tego potrzeba pewnego wyciszenia.
Ja nie jestem przeciwniczką wszelakich interpretacji, zwracam jedynie uwagę na fakt, że szkoła uczy człowieka od najmłodszych lat tylko jednego, jedynie słusznego sposobu odbioru literatury, pomijając naukę czytania kontemplacyjnego, wyciszonego, czym skutecznie zniechęca niektórych uczniów do czytania i koduje w umyśle niechęć do literatury, która kojarzy się potem niektórym osobom ze smutną koniecznością produkowania się na siłę, co dla osoby, która nie ma wrodzonej smykałki do analizy słowa pisanego może być niezwykle przykre.
Awatar użytkownika
dziecko nieba
mASełko
Posty: 133
Rejestracja: 27 sie 2014, 12:39
Kontakt:

Re: Kanon lektur szkolnych

Post autor: dziecko nieba »

Jeśli mogę się wtrącić do waszej rozmowy, to, pomijając kwestię tego, kiedy kto ile myśli i dlaczego, wydaje mi się, że wszyscy możecie mieć trochę racji. Analiza i interpretacja tekstu jest potrzebna bez względu na to, czy czytamy harlequin (choć tu może mniej), Paulo Jak Mu Tam, Żeromskiego, czy Mickiewicza. Wydaje mi się, że często robimy to nieświadomie, a poza tym wiem, że autorzy nawet nieszczególnie ambitnych powieści ukrywają w nich pewne drobnostki, które wychodzą na jaw tylko przy dokładniejszym przemyśleniu tekstu i "lubią" być interpretowani. Ale jednocześnie to, co dzieje się w szkołach, to pewna przesada prowadząca do wyraźnych nadinterpretacji. I, jak powiedziała Indiana, to niektórym może "obrzydzić" czytanie w ogóle. Mnie osobiście bardziej interesowało to, jaka dokładnie była relacja (if you know what i mean :wink: ) między inżynierem Korzeckim a tym błękitnookim bez imienia, który płakał po jego śmierci, niż co oznaczała jakaś mało istotna scena w powozie, co nam pani od polskiego kazała ją interpretować i wściekała się, bo nikt jej dobrze nie zapamiętał, bo była kurcze blade nieważna.

To moje zdanie.

Wszyscy macie rację.

Nie kłóćcie się z powodu lektur/myślenia/niemyślenia.
Proszę.
Kocham was.
Peace out
można poczytać mój taki tam blog
panna_x
ASoholik
Posty: 1712
Rejestracja: 9 sty 2013, 13:20

Re: Kanon lektur szkolnych

Post autor: panna_x »

Szkoła różne rzeczy może obrzydzić, mnie np. beznadziejna informatyka obrzydziła komp, tak, że nie tylko nie umiałam się nim posługiwać, ale nawet nie chciałam, potem się nauczyłam jakichś podstaw jak używanie netu, fejs, word, excel w podstawie itd.

Ja tam akurat jestem za szczególowymi sprawdzianami z treści lektur, bo uczniowie ( ba, studenci polonistyki, przynajmniej u mnie) generalnie nie czytają, także wątpię, że jakiś mały fragmnet ich zachęci- jeśli nie będą musieli czytać całości, to większość tego nie zrobi, zostanie na tym małym fragmencie, może jakieś wyjątki, pasjonaci sięgną po całość. Choc z drugiej strony może tak lepiej, po co zmuszać tych, co nie chcą, w sumie mogliby zostac na tym fragmencie, a niech czytają ci, co naprawdę kochają książki? U nas na studiach sporo osób czytało streszczenia w necie, bo i tak książek było za dużo,by wszystkie strawić.

większość nie czyta, jedzie na brykach, także tylko sprawdzian z szczegółow, których nie ma w popularnych brykach, mógłby ich( przynajmniej co niektórych) zmusić do przeczytania książki. właśnie na omawianiu książek opiera się głownie nauka polskiego w liceum ( gramatyki prawie nie ma). Trudno prowadzić lekcje, jak uczniowie stale nie będą czytać, bo jak wtedy coś omawiać, gdy większość nie zna treści, albo zna słabo, pobieżnie, a niestety nauczyciele są też zobligowani programem nauczania do omówienia danych książek, z tego się ich rozlicza. więc niestety nauczyciel musi próbować uczniów jakoś zmusić do tego. Można gadać, że trzeba zachęcać, ale szczerze mówiąc takie zachęcanie słabo działa w praktyce. Większości się nie chce, bo wolą robić co innego, niż się uczyć, mają znajomych, sympatie, swoje hobby, fejsa, instagram, portale społecznościowe, w dodatku wszystkie omówienia są teraz na wyciągnięcie ręki w necie itd. Myślicie, że uczeń będzie wolał czytać długą i często wymagającą książkę czy spędzać czas w mediach społecznościowych? Mnie też się nie chciało uczyć różnych przedmiotów, matmy, biologii, chemii, geografii, fizyki, które były nie z mojej bajki, także tylko to, ze musiałam zdawać sprawdziany, czy ustne pytania, żeby mieć pozytywną ocenę, było motywatorem, żeby się uczyć tego.Także ja jako niedoszły nauczyciel jestem za tą metodą ( tj, testem ze znajomości lektur), nawet jeśli dość prymitywną i przymuszającą.
Generalnie to mam sceptyczny stosunek do takiego zachęcania, jakby trzeba było prosić się ucznia, żeby coś zrobił, a to jest jego obowiązek ( do pełnoletności). Moja znajoma próbowała zachęcić uczniów ( co prawda na praktykach), zaciekawić ich, dlatego robiła teksty piosenek nawet rapu czy rocka, ale też uczniom było to jakoś obojętne, nie tryskali entuzjazmem. Myślę, że dla znacznej części to, co szkolne jest dla samej tej przyczyny w jakimś sensie nudne i jest tylko przykrym obowiązkiem. Choćby dlatego, że trzeba chodzić, coś robić, starać się, zaliczać przedmiot, żeby zdać. Nie ma co ciągle myśleć, jak ich tylko sobie zaskarbić i zachęcić, bo część i tak będzie miała to w głębokim poważaniu. Może paru uda się przekonać czy zachęcić. Mnie na studiach uczyli na pedagogice, że da się pociągnąć z 7% osób z klasy ( ciekawe, jak doszli do tej średniej?)
I tu właśnie jest sedno sprawy: czy dla tych paru warto się starać? Jeśli ktoś jest nauczycielem z powołania, to tak. Ja byłabym zbyt leniwa, wolałabym odwalić swoje i tyle, wziąć kasę za pracę. Ale ja nie jestem z powołania. Wybrałam ten zawód z innych powodów.
panna_x
ASoholik
Posty: 1712
Rejestracja: 9 sty 2013, 13:20

Re: Kanon lektur szkolnych

Post autor: panna_x »

Postanowiłam odświeżyć temat, gdyż ostatnio przeczytałam w lokalnej gazecie pewien artykuł. Pisze nauczyciel z mego miasta, który jest też felietonistą i pisuje do owej lokalnej gazety. Otóż, twierdzi on, że niepowodzenia pedagogiczne biorą się stąd, że po pierwsze nauczyciele polskiego przychodzą z gotowym omówieniem książki i dyktują uczniom, co mają pisać. A po drugie książki są źle wybrane. Tutaj podał W pustyni i w puszczy. Jego zdaniem uczniowie nie czytają, bo książka ta jest nudna i nieaktualna. Myślicie, że ma rację? Jeśli tak, dlaczego? I jakie inne książki powinno się czytać w 5 klasie? Co obecnie uchodzi za ciekawe? Jeśli nie, to też czemu tak myślicie. Osobiście, ta lektura bardzo mi się podobała, kiedy czytałam ją jako uczennica.
Awatar użytkownika
BardzoLittle
mASełko
Posty: 135
Rejestracja: 3 paź 2017, 23:01

Re: Kanon lektur szkolnych

Post autor: BardzoLittle »

Generalnie, tylko kilka lektur szkolnych przeczytałem i się tego nie wstydzę. "Ida Sierpniowa", "Kłamczucha", "W pustyni i w puszczy" itp... czy to miało szansę mnie zainteresować, kiedy miałem te naście lat? Kompletnie nie. Wtedy wszyscy czekaliśmy na kolejną część Harrego Pottera i praktycznie każdy uczeń wolałby to przeczytać. Jest tam wiele ważnych wątków, a lektura wciąga młodzianów i będzie to robić nadal. Ale nie... nakotłujmy im dzieł przed PRLowskich... Cały system edukacji jest bezsensowny, nie tylko dobór lektur. Omawianie tego wszystkiego, to faktycznie dyktowanie przez nauczyciela kolejnych zdań. Zamiast rozprawiać o jakichś antycznych wierszach, wolałbym na lekcjach omawiać teksty piosenek z ostatnich nawet 40 lat. O wiele łatwiej by to szło. Mimo to, szkoły brakuje mi każdego dnia.
Mówią "Szukajcie aż znajdziecie", także szukam takiej, która lubi się przytulać. :)
panna_x
ASoholik
Posty: 1712
Rejestracja: 9 sty 2013, 13:20

Re: Kanon lektur szkolnych

Post autor: panna_x »

Rozumiem, każdy lubi co innego, jak ktoś jest ścisłym umysłem, to bez sensu jest katować się lekturami czy historią ( i na odwrót)- wtedy jedzie się na minimum.
Z tego co wiem, Harry Potter lub jakieś jego fragmenty już trafiły do omówienia w szkole. Więc poszli z duchem czasu. :) Choć ja tego nie popieram osobiście. Po pierwsze uważam, że szkoła ma coś takiego, że odbiera rzeczom "fajność" , i jak coś staje się obowiązkiem do odbębnienia, traci urok. Naprawdę mało jest pasjonatów wśród uczniów, większość jest przeciętna, zrobić swoje, zdać pozytywnie i heja. Więc uważam, że HP tylko na tym straci, że będzie w szkole. Co do tekstów piosenek, to na studiach mieliśmy praktyki w szkołach i jedna z koleżanek, chcąc zmotywować, zainteresować uczniów, robiła właśnie lekcje z tekstami piosenek, także rap i rock, muza współczesna. I jaki był efekt? Marny.

Po drugie, jakie ważne wątki są w HP? Bo oglądałam filmy ( być może one nie oddają całości książek) i szczerze nie widzę tam nic, co byłoby jakoś super aktualne. Nawet nie dzieje się w naszych realiach, rzeczywistości XXI wieku. Więc nie wiem, w czym jest pod tym kątem lepszy od nieaktualnych starszych książek. W pustyni i w puszczy przynajmniej jakoś odnosiło się do realiów XIX wieku- np do konfliktu z islamistami czy niewolnictwa Afrykańczyków- których to łapali a potem sprzedawali białym do Ameryki właśnie Arabowie. Moim zdaniem, jak się patrzy na obecną sytuację społeczną, to temat taki, jak niechęć islamistów arabskich do Europejczyków i vice versa, jest właśnie bardzo aktualny. A jeśli chodzi o tematy takie jak przyjaźń, pierwsze miłości, które mamy w HP itd to temat jest uniwersalny i pojawia się wielokrotnie w różnych konwencjach. W starych książkach też występuje. Choćby Ania z Zielonego Wzgórza ( też lektura sprzed PRL i moja z czasów szkolnych).
Nie znaczy to, że HP mi się nie podobał, filmy były świetne, ale dla mnie to czysta rozrywka i tyle. :)
Nightfall

Re: Kanon lektur szkolnych

Post autor: Nightfall »

Seria HP jest bardzo popularna, ale jakby się bliżej przyjrzeć,to kiepskawa. Kolejne marysueistyczne postacie ratujące swój świat. W dodatku widać, że autorka nie przemyślała całej serii i kolejne elementy, dodawała w następujących po sobie częściach na spontanie. Owszem można z niej wyciągnąć różne morały na temat, przyjaźni, poświęcenia itd. ale nie traktowałabym tej serii, jako czegoś rewelacyjnego, chociaż sama bardzo ją lubiłam w dzieciństwie.
A jeśli chodzi o tematy takie jak przyjaźń, pierwsze miłości, które mamy w HP itd to temat jest uniwersalny i pojawia się wielokrotnie w różnych konwencjach. W starych książkach też występuje.
Tak jest :)
Postanowiłam odświeżyć temat, gdyż ostatnio przeczytałam w lokalnej gazecie pewien artykuł. Pisze nauczyciel z mego miasta, który jest też felietonistą i pisuje do owej lokalnej gazety. Otóż, twierdzi on, że niepowodzenia pedagogiczne biorą się stąd, że po pierwsze nauczyciele polskiego przychodzą z gotowym omówieniem książki i dyktują uczniom, co mają pisać. A po drugie książki są źle wybrane. Tutaj podał W pustyni i w puszczy. Jego zdaniem uczniowie nie czytają, bo książka ta jest nudna i nieaktualna
Niepowodzenia pedagogiczne w dużej mierze biorą się z braku szacunku państwa do nauczycieli. Większość nauczycieli kończy 5 lat studiów, do tego często mnóstwo dodatkowych kursów, studia podyplomowe, a wypłata cytując Dzień Świra: "Jakby ktoś dał mi w mordę". Ewentualnie mogą usłyszeć od życzliwych, że mają wakacje, więc powinni siedzieć cicho. Bardzo dziwię się, że ta grupa zawodowa nie zorganizowała porządnego strajku. W wielu mniejszych miejscowościach uczą sami staruszkowie, a młodym bardziej opłaca się iść do pracy do sieciowego sklepu. Oczywiście są nauczyciele z powołania, którzy chcą uczyć i wychodzą z siebie, żeby wiedzę przekazać, ale większość na to gwizda za taką wypłatę się nie stara i wcale się temu nie dziwię,bo porządna praca nauczyciela jest warta więcej.

Co do wyboru książek się nie wypowiem, bo nawet nie wiem, co jest na liście lektur obecnie. Wiem natomiast, że nawet moje koleżanki na polonistyce wkuwały bryki, bo nie chciało im się tego wszystkiego czytać :D
panna_x
ASoholik
Posty: 1712
Rejestracja: 9 sty 2013, 13:20

Re: Kanon lektur szkolnych

Post autor: panna_x »

Nightfall pisze: 17 sty 2019, 15:56 Seria HP jest bardzo popularna, ale jakby się bliżej przyjrzeć,to kiepskawa. Kolejne marysueistyczne postacie ratujące swój świat. W dodatku widać, że autorka nie przemyślała całej serii i kolejne elementy, dodawała w następujących po sobie częściach na spontanie. Owszem można z niej wyciągnąć różne morały na temat, przyjaźni, poświęcenia itd. ale nie traktowałabym tej serii, jako czegoś rewelacyjnego, chociaż sama bardzo ją lubiłam w dzieciństwie.
A jeśli chodzi o tematy takie jak przyjaźń, pierwsze miłości, które mamy w HP itd to temat jest uniwersalny i pojawia się wielokrotnie w różnych konwencjach. W starych książkach też występuje.
Tak jest :)
Postanowiłam odświeżyć temat, gdyż ostatnio przeczytałam w lokalnej gazecie pewien artykuł. Pisze nauczyciel z mego miasta, który jest też felietonistą i pisuje do owej lokalnej gazety. Otóż, twierdzi on, że niepowodzenia pedagogiczne biorą się stąd, że po pierwsze nauczyciele polskiego przychodzą z gotowym omówieniem książki i dyktują uczniom, co mają pisać. A po drugie książki są źle wybrane. Tutaj podał W pustyni i w puszczy. Jego zdaniem uczniowie nie czytają, bo książka ta jest nudna i nieaktualna
Niepowodzenia pedagogiczne w dużej mierze biorą się z braku szacunku państwa do nauczycieli. Większość nauczycieli kończy 5 lat studiów, do tego często mnóstwo dodatkowych kursów, studia podyplomowe, a wypłata cytując Dzień Świra: "Jakby ktoś dał mi w mordę". Ewentualnie mogą usłyszeć od życzliwych, że mają wakacje, więc powinni siedzieć cicho. Bardzo dziwię się, że ta grupa zawodowa nie zorganizowała porządnego strajku. W wielu mniejszych miejscowościach uczą sami staruszkowie, a młodym bardziej opłaca się iść do pracy do sieciowego sklepu. Oczywiście są nauczyciele z powołania, którzy chcą uczyć i wychodzą z siebie, żeby wiedzę przekazać, ale większość na to gwizda za taką wypłatę się nie stara i wcale się temu nie dziwię,bo porządna praca nauczyciela jest warta więcej.

Co do wyboru książek się nie wypowiem, bo nawet nie wiem, co jest na liście lektur obecnie. Wiem natomiast, że nawet moje koleżanki na polonistyce wkuwały bryki, bo nie chciało im się tego wszystkiego czytać :D
Co to znaczy marysueistyczne? Nie znam tego słowa :) Co do polonistyki, potwierdzam, u nas też tak było.
Nightfall

Re: Kanon lektur szkolnych

Post autor: Nightfall »

To taki typ postaci, który chyba najczęściej występuje w książkach kierowanych do młodzieży. Najprościej chyba będzie jak zapodam Ci link do definicji pojęcia :)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Mary_Sue

Chociaż jak widzę ta definicja tak średnio oddaje istotę tego typu postaci:D
panna_x
ASoholik
Posty: 1712
Rejestracja: 9 sty 2013, 13:20

Re: Kanon lektur szkolnych

Post autor: panna_x »

Dzięki za inf.
a wracając do tematu, to jakie książki Waszym zdaniem powinny być w szkole? Jeśli HP, to która część? Czy książka w całości, czy wybrane fragmenty?jak sobie wyobrażacie lekcje o HP, co byście chcieli, żeby było na nich omówione? A może jeszcze inne propozycje książek?
Awatar użytkownika
Azshara
AS gaduła
Posty: 432
Rejestracja: 10 lip 2017, 19:38

Re: Kanon lektur szkolnych

Post autor: Azshara »

Lektury czytałam sumiennie tylko w szkole podstawowej. W gimnazjum i szkole średniej sięgnęłam raptem do kilku i gdybym miała cofnąć się do czasów nauki, zrobiłabym to samo. Większość lektur jest zwyczajnie nudna i nie przekazuje żadnych sensownych treści. Zawsze bardzo dużo czytałam i czytam nadal, ale własnoręcznie wybrane tytuły, te z listy lektur najczęściej porzucałam po kilku stronach i leciałam na streszczeniach i omówieniach podczas lekcji, bo nie miałam ochoty ani siły na kolejną historię o człowieku, który poszedł się zabić, bo jego miłość nie została odwzajemniona, albo o uganianiu się za jedną dość zepsutą kobietą przez 500 stron, która nie była zainteresowana swoim adoratorem, a to wszystko napisane najczęściej przestarzałym językiem, który jest męczący. Jest kilka książek, które były wartościowe i interesujące, ale patrząc na ogół, wcale się nie dziwię, że uczniom nie chce się tego czytać.

Jeśli miałabym wymienić książki, które moim zdaniem powinny zostać wprowadzone do listy lektur, byłby to problem głównie dlatego, że jak każdy mam swój gust i to, co dla mnie jest wartościowe, dla innych mogłoby być śmieszne. Myślę jednak, że jakaś fantastyka by nie zaszkodziła i nie mówię już nawet o HP, bo jest o wiele więcej innych książek, które posiadają mniej błędów logicznych i nie są czarno białe. Dramaty wypadałoby wymienić na współczesne, a przynajmniej nowsze historie, gdzie czytelnicy mieliby pojęcie, co się w ogóle dzieje (nawiązanie do lektur, które powstały tak dawno, że obecnie nie mamy pomysłu, o co ludziom wtedy chodziło). Właściwie nawet jakiś kryminał Agathy Christie dałby radę, skoro czasami tak bardzo chce się przedstawić zmienną i fałszywą naturę ludzką, bo jej książki mają w sobie wiele dramatu, co jest w zasadzie nieodłącznym elementem kryminału.
panna_x
ASoholik
Posty: 1712
Rejestracja: 9 sty 2013, 13:20

Re: Kanon lektur szkolnych

Post autor: panna_x »

Agata Christie to świetny pomysł, bo sama uwielbiam jej książki. Uważam też, że powinno wprowadzić się więcej tekstów nie literackich a publicystycznych typu felietony, reportaże itd. Są krótkie, dotyczą spraw aktualnych, ich język też jest specyficzny. Dostęp też jest łatwy, bo w każdej gazecie można je znaleźć. Co do fantastyki, nie przepadam, więc akurat to o gustach to prawda. ;)
Może się zniechęciłam, bo próbowałam czytać Tolkiena, bo Władca Pierścieni był popularny, i dla mnie był niestrawny. A innych nie znam. Jako że mnie to nie interesuje specjalnie to jakoś nie sięgałam.
Uważam też, że w szkole powinna być mitologia. Oraz fragmenty Biblii. Jest to jednak tekst dość ważny w kulturze i moim zdaniem dobrze byłoby coś wiedzieć. Prawda jest taka, że katolicy nie czytają Biblii, znają jedynie wybrane minifragmenciki, które są czytane na mszy. Nie wiedzą nawet, w co wierzą czy na co się powołują. Potem mamy wygodną wybiórczość: typu, potępianie homoseksualistów, bo Biblia tak mówi, ale jednocześnie nie wiedzą, że ten sam ST pochwala niewolnictwo. Bo nie czytają, a nawet jak się powie, że tak jest tam napisane, to mamy koronny argument, że wtedy były inne czasy i kontekst. Ale to, że mamy inne czasy już nie zadziała na korzyść gejów. To oczywiście jest moje zdanie.
Uważam więc, że to są jednak podstawy kultury europejskiej i zarówno mitologia jak i Biblia powinny być w kanonie.
byronsweno
bobASek
Posty: 1
Rejestracja: 2 maja 2019, 04:33

Kanon lektur szkolnych

Post autor: byronsweno »

Najwiekszym problemem jest to, ze caly kanon jest tak napakowany, ze czytanie wszystkie jest niemal niemozliwe. Gimnazjum jak gimnazjum, ale liceum to istna katorga pod tym wzgledem. Nawet gdybym miala przeczytac cos szalenie interesujacego, to prawdopodobnie i tak bym sie nie wyrobila. Pozytywizm jest wypelniony wielotomowymi ceglami, na ktorych przeczytanie ma sie srednio 2-3 tygodnie od momentu "Niedlugo omawiamy "cos tam", zacznijcie czytac"... Poza tym sam sposob omawiania lektur nie zacheca do ich czytania. Czesto bywalo tak, ze omawiamy wzglednie ciekawa lekture, o ktorej mozna duzo powiedziec, a wydaje mi sie, ze zanim zaczelismy ja na dobre omawiac, to juz skonczylismy i przeszlismy do nastepnej.
Awatar użytkownika
Magira
młodASek
Posty: 20
Rejestracja: 22 kwie 2019, 21:41

Re: Kanon lektur szkolnych

Post autor: Magira »

Błędem byłoby wyrzucać książki z listy lektur, gdyż są "nieaktualne". Mnie przeraża to, co dzieje się z młodzieżą w tych latach. Owszem, narzekanie, bo Mickiewicz czy Słowacki pisali tylko o chrześcijaństwie i patriotyzmie i w ogóle "ile można". Mam wrażenie, że nie uczy się dzieci/młodzież, że w tych książkach zawarta jest historia. Na czym mają się uczyć o wojnach i cierpieniu świata? Na Harrym Potterze? Na historii, gdzie pani powie, że w wojnie zginęły miliony osób i poleci dalej z tematem albo wróci do Alexandra Wielkiego, "no bo starożytność/średniowiecze trzeba znać". Książki powinny uczyć. Mają wrzucać młodzież w daną epokę. Oświecenie, klasycyzm, modernizm. O kulturze Polski uczą nas właśnie te stare, nieaktualne teksty. Pokazują uczucia żyjących wtedy ludzi. Ludzi sprzed trzystu lat. Tego nie dostarczy fantastyka, którą osobiście bardzo kocham i uwielbiam. Ale w wolnym czasie albo pod ławką na godzinie wychowawczej.
I ja rozumiem, że dzieci się katuje wieloma bezwartościowymi książkami, które zniechęcają. Z chęcią bym przestała widzieć "Krzyżaków" w podstawówce (albo i całej edukacji), "Małego księcia", który jest jedną wielką metaforą u około dziesięciolatków. Pana Tadeusza zamiast skroić go w "gimnazjum", można by przełożyć całkiem do liceum. Wiele lektur jest nieadekwatna do wieku niestety. Mimo wszystko nie chciałabym widzieć w podstawówce samej fantastyki. Jeśli każecie przeczytać dzieciom Harrego Pottera, szybko się nim znudzą i będą oglądali tylko filmy. Niestety.

Co do fantastyki jeszcze: mój rocznik '96 przerabiał w szkole oczywiście Lema. Klasyka polskiej fantastyki. Nie zapomnę również fragmentów "Ostatniego życzenia" A. Sapkowskiego, gdzie koleżanka czytają na głos fragment o Yennefer przeczytała jako "Dżenifer". Pomimo tego mało osób sięgnęło, aby przeczytać chociaż pierwszą część. Wystarczy przecież pograć, nie?

Przytaczając młodzież: Sapkowskie to buc, więc czytał go nie będę, Lem jest za ciężki, kto by czytał "Zmierz" w tych czasach?, Mickiewicz to przereklamowany jest, Słowacki jeszcze mnie zboczy, Sienkiewicz - to było tak dawno, obejrzy się jeszcze raz filmy, "Lalka"? no jest tyle memów, że wiem o niej wszystko, "Chłopi" no to tam też była ta nierządnica, itp. Mam wrażenie, że polski mógłby opierać się na obalaniu memów, wtedy by to może działało. Prawdą jest, że nikomu się nie chce czytać.
Niektórzy wolą przerobić 30 stron opracowania na klp niż przeczytać 40 stron tej samej książki (np. "Jądra ciemności" lub "Antygona", byłam świadkiem!).
ODPOWIEDZ