Aseksualizm, czy awersja seksualna? Jestem nowa.

Jeśli masz pytanie i znikąd odpowiedzi, zwróć się do nas
Awatar użytkownika
Lisek
młodASek
Posty: 20
Rejestracja: 27 lip 2016, 22:13
Lokalizacja: Łódź

Aseksualizm, czy awersja seksualna? Jestem nowa.

Post autor: Lisek »

Witajcie. Jestem nowa i bardzo świeża, wczoraj Was znalazłam i bardzo mnie to cieszy.

Wujek google podał mi dwa pojęcia z bardzo podobnymi definicjami. Według tego, co przeczytałam, osoby z awersją seksualną czują obrzydzenie, a aseksualni obojętność. Aseksualni mogą pozostawać czynni seksualnie dla zaspokojenia partnera na przykład, osoby z awersją nienawidzą seksu. Awersja opisywana jest w kategorii zaburzenia, rokującego niewielkie szanse na wyleczenie, jednak wskazuje się jej podłoże typu molestwowanie, gwałt, przemoc seksualna - niczego takiego nie doświadczyłam, przynajmniej nie przed pojawieniem się objawów. I tak według definicji, aseksualnym ma nie przeszkadzać ich brak pociągu do seksu, natomiast ci z awersją seksualną czują się z tego powodu gorsi.

Choruję jednak na dwubiegunówkę (naprzemienne epizody manii i depresji) oraz mam za sobą dość trudne dzieciństwo. Mama jest agresywną paranoiczką (byłam codziennie bita, poniżana, obrażana, zawstydzana, że mam celulit, czy rosną mi piersi itp)
Nie mam nic z osobowości schizoidalnej, jednak nie akceptuję swojego ciała. Uważam, że mam zbyt krągłe biodra, zbyt duże piersi - czyli w sumie nie pasują mi moje atrybuty seksualności. Zawsze pragnęłam być jak androgyniczne modelki. Tam widziałam piękno i brak wulgarności, którą utożsamiałam z kobiecą figurą, a przede wszystkim dużym dekoltem w przypadku sporego biustu. Dziewczyny mi zazdrościły, a ja nie mogłam zrozumieć czego, bo przecież "to jest ohydne". Piejących nad wielkimi cyckami mężczyzn widziałam i widzę jako obślinione, bezmózgie zwierzęta.

Do seksu zmuszam się od samego początku, czyli będzie już kilkanascie lat, w imię szeroko pojętej normalności. Choć i tak w końcu faceci odchodzą do tych, co dają codziennie, a nie raz na miesiąc. Zmuszałam się za każdym razem, mimo, że 9 na 10 razy wykręcałam się sianem i uciekałam z opresji. Co czuję w trakcie? Jeśli mam naprawdę dobry nastrój - obojętność. Jeśli nie, odrazę, obrzydzenie, błagalną myśl, by to się w końcu skończyło. Przeżyłam kilka lat temu próbę gwałtu przez obcego człowieka w centrum handlowym, więc mogę powiedzieć, że seks z partnerem jest dla mnie o 50% mniej bolesny psychicznie niż była owa próba. Bywa jednak czasami, kiedy mam dobry nastrój, że seks jest neutralny, niczym wizyta u dentysty. Zero podniecenia, przyjemności, ot zaspokajanie potrzeby partnera, którego kocham. Jednak zawsze czekam aż w końcu dojdzie i będę miała z głowy. Nudzę się w trakcie.

Nagie ciało obcego mężczyzny jest dla mnie odrażąjące, szczególnie nie wydepilowane. Takiego, z którym pozostaję w emocjonalnym związku kochane, jak ciało własnego dziecka np. Nie, nie mam dzieci i nie chcę mieć, ale umiem to sobie wyobrazić. Głaskałabym, owinęła w kocyk, żeby mu było cieplutko i tuliła.
Obmacywanie, czy pakowanie języka do gardła budzi we mnie z wielką starannością tłumioną agresję. Wszystko krzyczy - przestań! Dwa dni temu tylko dzięki opanowaniu nie wymierzylam swojemu chłopakowi siarczystego policzka w twarz, kiedy popchnął mnie na ścianę i wsadził mi w usta calutki swój język. Fakt faktem mam akurat PMS, więc już w ogóle wybrał bardzo zły moment i nigdy mnie TAK nie całował. Cały czas wzdrygam się na to wspomnienie.

Dziś powiedziałam mu otwarcie, że już nigdy więcej nie zamierzam się zmuszać. Oddaję mu wolność, bo nie chcę go męczyć związkiem bez seksu. (Myślę, ze pogorszyło mi się, bo jemu nigdy nie odmawiałam i zmuszałam się czasem 2-3x w tygodniu, do tego to potrafiło trwać i 2 godziny, bo jeszcze te 20 minut bym zacisnęła zęby.)

Szukałam w sobie niegdyś cech autystycznych - bardzo nie lubię, kiedy obcy ludzie mnie dotykają lub przytulają. W emocjonalnym związku uwielbiam się tulić, ale każdy objaw erotyzmu ze strony partnera rodzi we mnie panikę.

Wcześniej, kilka lat temu, tolerowałam obustronny seks oralny - 5-10 minut i załatwione, ale im dłużej zmuszam się do zbliżeń, tym gorzej to wszystko znoszę. Nie chcę orgazmu, sam oral jest dla mnie ohydny, budzi agresję. Jednak mogę dawać, bo jest to dla mnie tak emocjonujące jak ssanie tubki pasty do zębów, a sprawia ukochanej osobie przyjemność, więc łechcze moje ego. Dawanie w seksie oralnym jest dla mnie czymś jak zrobienie facetowi śniadania do łóżka, czy kupienia mu ulubionych słodyczy będąc na zakupach.
(Pierwszy raz o tym mówię/piszę otwarcie i bez wstydu)


Wiele lat mówiłam sobie - to po prostu nie ten facet.
Później - wina depresji, pójdę na terapię.
Dzisiaj pogodziłam się, że być może taka po prostu jestem.

Jest jeszcze jedna rzecz... Większość mężczyzn śmierdzi - skóra na twarzy, oddech. Czytałam, że to mechanizm ewolucyjny, żebyśmy nie szły do łóżka z każdym napotkanym samcem. Inni mówią, ze feromony określające różnice genetyczne. Doświadczyliście czegoś takiego?

W sumie cieszę się, że zaczęłam identyfikować się z AS, bo to oznacza akceptację i koniec zmuszania się, wmawiania sobie, że jestem gorsza, bo łóżko mi nie wychodzi. Kamień spadł mi z serca, kiedy zobaczyłam, ze istnieją na świecie tacy ludzie jak ja. Przeraża mnie jednak perspektywa całego życia w samotności, choć i tak od 3 lat mimo przelotnych relacji jedyna osoba na którą mogę liczyć, to ja.

Mój pierwszy naprawdę poważny związek zakończył się po 6 latach słowami "nie czuję się przy Tobie facetem", bo seksu unikałam i przyjemności z niego żadnej nie czerpałam.
Wczoraj rozmawiałam, jak mi się wydawało z zaufanym znajomym na poziomie. Pod koniec rozmowy poczęstował mnie hasłem, że to chore i aż dziw bierze, iż mój ex wytrzymał 6 lat, bo każdy normalny facet zwiał by po dwóch albo zdradzał na prawo i lewo. I chyba to tyle, jeśli chodzi o moją z nim znajomość.

Zaskoczył mnie natomiast chłopak, z którym jestem od 9 mcy. Powiedziałam mu wszystko, łącznie z tym, że nie mam prawa i nie będę go w takiej sytuacji przy sobie trzymać. Zdaję sobie sprawę, że to może być czcze gadanie, jednak było mi miło, gdy stwierdził, że "nie zamierza się ode mnie z tego powodu odwracać na pięcie i nie stawia *** na piedestale". Obiecał, że będzie się kontrolował i nie wolno mi się do niczego zmuszać. Budujące jest to, że był już z "wtórną ASką" (komplikacje po anoreksji) i nie widział jej przez trzy lata nago, nie mówiąc o niczym więcej, nawet buziaku w policzek, jednak wiem, że się męczył. Póki co zaakceptował fakt, że nie lubię seksu i jest to dla mnie rodzaj sporego poświęcenia.

Uhh przepraszam, długie i chaotyczne...
Coś się kończy, coś się zaczyna...
Awatar użytkownika
Wyzwoolona
mASełko
Posty: 137
Rejestracja: 22 kwie 2015, 17:38
Lokalizacja: Łódź

Re: Aseksualizm, czy awersja seksualna? Jestem nowa.

Post autor: Wyzwoolona »

Witaj, dotrwałam oczywiście do końca Twojej opowieści. Absolutnie nie jestem znawcą, bo sama też niedawno w sobie odkryłam to co odkryłam, ale nigdy nie miałam aż takich reakcji na relacje z partnerem jak Ty.

Jest to trochę przykra historia zważając szczególnie na okres Twojego dzieciństwa. Wiadomo, że przecież lata dziecięce są latami w których wyrabia się w sobie pewne wzorce, zachowania, szlifuje charakter-będąc w takiej sytuacji nie miałaś ewidentnie na to za bardzo możliwości-podejrzewam, że ta agresja stąd się wzięła-chociaż ciężko powiedzieć, bo nie jestem Tobą.

Być może to, że od samego początku zmuszałaś się do seksu wywołało u Ciebie reakcję "muszę to robię" i ogólną niechęć do takich zbliżeń. Poza tym jeśli czujesz, że Cię to obrzydza, odrzuca, wzbudza agresję-to średnio wygląda w moich oczach na aseksualizm-zdecydowanie bardziej na awersję seksualną. Jak sama wspomniałaś "aseksualizm to obojętność".

Kolejną rzeczą jest to przykre zdarzenie które Cię spotkało... Za bardzo nie wiem co mam Ci powiedzieć, ale ja bym raczej zajęła się tym rozpoczynając od wizyty u jakiegoś znawcy, który być może rozjaśniłby Ci co Ci tak naprawdę dolega. Czy to natura czy może jednak przeszłość wpłynęła na to jak teraz odbierasz wszelkiego rodzaju zbliżenia.

Bardzo ciekawi mnie co powiedzą bardziej doświadczone osoby z tego forum.
"...i niech będzie przeklęta wiedźma co uszyła życie..."
zewsząd i znikąd
pASibrzuch
Posty: 246
Rejestracja: 30 lip 2014, 11:07

Re: Aseksualizm, czy awersja seksualna? Jestem nowa.

Post autor: zewsząd i znikąd »

Ale to nieprawda, że "aseksualizm to obojętność". Osoby aseksualne mają różny stosunek do seksu - od lubienia mimo braku czynnego pociągu, poprzez obojętność, po awersję.
Dla mnie decydujące jest to, jak ktoś się chce określać. Jeżeli ktoś czuje, że określenie się jako osoba aseksualna jest jejmu przydatne, a nawet - jak w przypadku autorki wątku - poprawia jejmu samoocenę, to dlaczego nie? Jestem przeciwna wąskiemu określaniu tożsamości, pilnowaniu ich "czystości", odpychaniu ludzi i sugerowaniu, że jeśli nie spełniają "wymogów", to coś jest z nimi nie tak...
ODPOWIEDZ