Byliście kiedyś w związku?

Forum dla dyskusji o rozmaitych związkach: as + as, as + nie-as...i wszystko pomiędzy.
Awatar użytkownika
wyrwana_z_kontekstu
mASakra
Posty: 2033
Rejestracja: 12 mar 2011, 12:42

Re: Byliście kiedyś w związku?

Post autor: wyrwana_z_kontekstu »

Nie byliśmy i wszystko wskazuje na to, że nie będziemy.

Jestem w takim wieku i takim punkcie swojego życia, że nie mam ochoty na bylejakość. Na wymienianie maili miesiącami, nijakie rozmowy, 'miłe' spotkania, które wypłukują się z pamięci bez echa, na relacje bez tego, co anglojęzyczni określają jako 'sparkle'. Bo takie 'miłe' znajomości bez grama chemii kończą się zawsze tak samo: bo zostaję w końcu tylko koleżanką, bo ktoś potrzebuje czasu (?), bo nagle 30 km staje się drogą nie do przebycia, a wysłanie smsa nie mieści się w grafiku.

Nie wiem, gdzie mam poznawać ludzi. Jak już ktoś obcy mnie zaintryguje, oczywiście nie-as, to nie działa w drugą stronę, w przeciwieństwie do innych dziewcząt nie muszę się zaniedbywać, by być przeciętna, nawet zrobiona na 400% pozostaję przezroczysta.

Jestem tym wszystkim coraz bardziej zdołowana, czuję, że omija mnie coś wyjątkowego, co nie dane mi będzie przeżyć. :<
satyamevajayate
łASuch
Posty: 155
Rejestracja: 12 lip 2013, 19:28

Re: Byliście kiedyś w związku?

Post autor: satyamevajayate »

Jestem w takim wieku i takim punkcie swojego życia, że nie mam ochoty na bylejakość. Na wymienianie maili miesiącami, nijakie rozmowy, 'miłe' spotkania, które wypłukują się z pamięci bez echa, na relacje bez tego, co anglojęzyczni określają jako 'sparkle'. Bo takie 'miłe' znajomości bez grama chemii kończą się zawsze tak samo: bo zostaję w końcu tylko koleżanką, bo ktoś potrzebuje czasu (?), bo nagle 30 km staje się drogą nie do przebycia, a wysłanie smsa nie mieści się w grafiku.
Mam tak samo.
Nigdy nie byłam w związku a mam już niespełna 30 lat, więc raczej już nie będę. Ale z drugiej strony osoby trzecie zaczynają się o mnie troszczyć okazując to poprzez próby swatania mnie, więc chyba czas na zakup fałszywego pierścionka i udawanie "zajętej" żeby bronić się przed tymi motywowanymi dobrymi chęciami żenadami.

Jak definiujesz "chemię"?
Dla osoby seksualnej znaczy ona chyba co innego niż dla aseksualnej, nie?
Ja preferuję określenie "pociąganie". Pociągają mnie mężczyźni piękni fizycznie, z którymi dobrze się dogaduję. Jest to pociąg romantyczno-erotyczny (w relacji 4:1), a nie stricte seksualny jak u normalnych.

Nie potrzebuję:
1. towarzystwa
2. seksu
3. spełnienia się w macierzyństwie

...a zatem mężczyzna mi nie jest potrzebny do życia. Ufff, całe szczęście.

A jeśli fałszywy pierścionek nie wystarczy to będę zmuszona zacząć udawać lesbijkę :D. Hahaha.
Mam ochotę na książkę Beaty Pawlikowskiej "W dżungli samotności". Nie odczuwam samotności ale chciałabym sobie ugruntować moją filozofię na to życiowe zjawisko.
Awatar użytkownika
wyrwana_z_kontekstu
mASakra
Posty: 2033
Rejestracja: 12 mar 2011, 12:42

Re: Byliście kiedyś w związku?

Post autor: wyrwana_z_kontekstu »

No a ja odczuwam samotność i bardzo chciałabym mieć bratnią duszę, kogoś kto mi się spodoba i z kim dobrze będę się dogadywać, będę mogła się przytulić czy potrzymać za ręce. Potrzebne są emocje. O to chodzi z tą chemią, z większością poznanych te czynniki po prostu nie zostają spełnione. Jak można mówić o chemii, gdy rozmowa się nie klei, gdy czuję, że się komuś nie podobam, gdy sugeruje mi, że nie jestem atrakcyjna albo szuka znajomości z innymi?

Nie chcę z nim mieszkać, uprawiać seksu, mieć dzieci, ale chcę mieć poczucie, że istnieje ktoś, kto mnie rozumie, komu się podobam, kto mnie kocha, a nie że jestem tylko koleżanką, z którą od czasu do czasu się spotka czy napisze mail. A do tego potrzebne jest właśnie zakochanie.
Awatar użytkownika
Art
mASełko
Posty: 106
Rejestracja: 23 lut 2011, 14:37

Re: Byliście kiedyś w związku?

Post autor: Art »

"Samotność niemal lengendarna" - tak to określam trochę sarkastycznie w swoim przypadku :? I o ile do czasu to było nawet zabawne, to na dzień dzisiejszy staje się mocno żałosne :roll:

Czuję, że stoję w miejscu a nawet gorzej...wydaje mi się, że się coraz bardziej cofam...po kolejnych nieudanych próbach stworzenia z kimś trwałej relacji i oczywiście nieodłącznych porażkach z tym związanych :?

Ostatnia "okazja" wejścia w związek to już kompletna klapa - i stąd zresztą w desperacji mój powrót na to forum.

Schemat jak zwykle ten sam...ofc nic się nie uczę na błędach. Znudzona mężatka, oczekująca mojej uwagi i adoracji, ale też, co dawała mi jasno do zrozumienia od samego początku, seksu...by po moich kilkutygodniowych niezdarnych zalotach [tak, zauroczyłem się w niej jak debil i tak, wiem ze nie powinienem był w ogóle tego zaczynać - ale to niestety było silniejsze ode mnie] zrezygnować, podsumowując na koniec, ze jak to się wyraziła "szkoda, już się na Ciebie nakręcałam...a mogło być przecież miło" :?

Milo... :shock: No i co na takie cus odpowiedzieć :?:

Zaczynam być niemal pewny, że nie ma szans na pozytywne zakończenie tej historii. :evil:
Inexplicable
Awatar użytkownika
Viljar
Wielki AS Jedi
Posty: 2580
Rejestracja: 16 cze 2009, 21:33
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Re: Byliście kiedyś w związku?

Post autor: Viljar »

Znudzona mężatka? :shock: Ja też nie oczekiwałbym pozytywnego zakończenia.

Przepraszam za brutalne pytanie, ale czy próba stworzenia związku (rozumiem, że zależało ci na trwałej relacji) z mężatką to nie był trochę akt desperacji? Bo jednak lepiej pobyć trochę samemu niż dać się wkręcić takie piekiełko.
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
Awatar użytkownika
Art
mASełko
Posty: 106
Rejestracja: 23 lut 2011, 14:37

Re: Byliście kiedyś w związku?

Post autor: Art »

Masz 100% racji - to się nie mogło udac :? I najśmieszniejsze, ze wiedziałem o tym i że to nie pierwszy raz :idea:

Co mam powiedzieć ? Że byłem świadomy w co się pakuje ? Tak :!: Ze się broniłem sam przed sobą ? Tak :!: Że próbowałem to przerwać jak najszybciej ? Tak :!:

Ale kiedy słyszysz jakie to małżeństwo jest nieudane, jak bardzo się Temu komuś podobasz, jak dobrze się z Tobą czuje ta osoba - to co robisz ? Chcąc niechcąc ulegasz, serce Cie pcha w oczywistą pułapke, ale nie potrafisz temu zapobiedz :roll:

W kwestii desperacji nie zgodze się. To nie tak, że chodzę po ulicy i szukam zamężnych kobiet a na te wolne nie zwracam uwagi. Jako bezguście demi nie szukam w ogóle, chyba że się coś przytrafi samo :( A niestety mam to "szczęście", że zazwyczaj właśnie mężatki jakoś tak same lgną do mnie, nie do końca wiem czemu [albo i wiem, ale nie chce mi się o tym pisać] :shock:

ps. żeby było jednak jasne...nie mam absolutnie do nikogo innego pretensji poza samym sobą.

Bo to tylko i wyłącznie moja wina, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że wiem jakie zazwyczaj są oczekiwania 2 strony...przynajmniej jeśli chodzi o zwykły romans. Ale czy to ma ostatecznie wykluczać moje kolejne "próby" ?

Pewnie tak powinno być, lecz czasami po prostu nie jestem w stanie się "nie zakochać/zauroczyć" w konkretnej osobie i problem gotowy :roll:
Inexplicable
Awatar użytkownika
Viljar
Wielki AS Jedi
Posty: 2580
Rejestracja: 16 cze 2009, 21:33
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Re: Byliście kiedyś w związku?

Post autor: Viljar »

Jeśli tamta kobieta tak przedstawiła sytuację, to przepraszam i odwołuję tekst o desperacji. Spodziewam się, że sam zachowałbym się podobnie.
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
Awatar użytkownika
Art
mASełko
Posty: 106
Rejestracja: 23 lut 2011, 14:37

Re: Byliście kiedyś w związku?

Post autor: Art »

Nie przepraszaj, nie ma za co...jak wspomniałem to tylko i wyłącznie moja wina, że się zawsze pakuje w takie kłopoty :?

Ta desperacja to też, przyznam się, niestety po części jest chyba prawda - ale pod zupełnie innym kątem. Tzn. ja wiem, że szansa powodzenia stworzenia trwałej relacji z kimś kto raczej nie szuka nowego związku a jedynie "oddechu" jest minimalna i to mi w pokraczny sposób odpowiada. Dlaczego ?

Zawsze wtedy mam wymówkę, że nie udało się ale przynajmniej próbowałem :shock:

I dlatego pewnie podświadomie się w takie problemy sam pakuję - a później co gorsza narzekam, zwłaszcza przed samym sobą a przecież to dzieje sie tylko na moje własne życzenie :roll:

Tak czy inaczej kicha...:/
Inexplicable
Awatar użytkownika
wyrwana_z_kontekstu
mASakra
Posty: 2033
Rejestracja: 12 mar 2011, 12:42

Re: Byliście kiedyś w związku?

Post autor: wyrwana_z_kontekstu »

Awatar użytkownika
Shiro
ASiołek
Posty: 82
Rejestracja: 5 sty 2013, 02:39
Lokalizacja: Poznań

Re: Byliście kiedyś w związku?

Post autor: Shiro »

Myślałam kiedyś, że w tamtym związku będzie przyjemnie, prawie jak znalezienie najlepszego przyjaciela, a jednak zaczęły się problemy. Tak jak w poprzednim związku nie było chemii, ale też była cierpliwość i brak wymagań, to tu jest wręcz odwrotnie. Przyznaję, że wprost nie mówiłam, że pragnień seksualnych nie mam, ale było mówione, że mi na tym nie zależy i mi nie spieszno, druga osoba wydawała się podzielać moją opinie. Jeszcze dobrze nie zaczęliśmy, a już jest czemu nie okazuje uczuć i wręcz czuję się jakby ktoś chciał, abym była taka jaka sobie życzą. Generalnie nie spodziewałam się, że wraz z rozpoczęciem 'bycia w związku razem' zaczynają się też nowe wymagania co do mojej osoby i tego jaka jestem. Wpierw 'jesteś taka słodka i niesmiała', zamieniło się 'czemu nie wykazujesz inicjatywy i zaangażowania'? W takich momentach najbardziej czuję, że jest coś nie tak ze mną i nie wiem czy nauczyć się z tym żyć czy starać się zmienić, ale jaki w tym sens, skoro przede wszystkim jest to dla kogoś, a nie dla mnie?
Ostatnio zmieniony 23 maja 2015, 15:31 przez Shiro, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Issander
ciAStoholik
Posty: 331
Rejestracja: 18 sty 2008, 23:17
Lokalizacja: zagranico

Re: Byliście kiedyś w związku?

Post autor: Issander »

.
Ostatnio zmieniony 12 paź 2018, 16:57 przez Issander, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Viljar
Wielki AS Jedi
Posty: 2580
Rejestracja: 16 cze 2009, 21:33
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Re: Byliście kiedyś w związku?

Post autor: Viljar »

Z tego wynika, że osobniki typu AS nie powinny w ogóle myśleć o związku ;)
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
Awatar użytkownika
ouo
ciAStoholik
Posty: 328
Rejestracja: 25 lut 2015, 15:32
Lokalizacja: Wrocław

Re: Byliście kiedyś w związku?

Post autor: ouo »

Issander jesteś w stanie angażować się i wykazywać inicjatywę w stosunku do osób które są Ci obojętne? Bo ja żeby chcieć spędzić z kimś więcej czasu muszę tę osobę co najmniej lubić. Żeby się z kimś związać i chcieć spędzić życie, muszę osobę kochać - to wszystko są emocje, które są potrzebne, żeby w ogóle coś mogło się zacząć (w moim przypadku). Jeśli wyrzuciłabym emocje, to nie próbowałabym się z nikim dogadać, bo po co? W końcu nie zależałoby mi na nikim. Dla mnie takie zachowania stają się naturalne - chcę spędzać z kimś czas, bo tę osobę lubię/kocham. Oczywiście nie uważam, żeby ten jeden składnik był wystarczający do stworzenia dobrej relacji, ale to coś, od czego wszystko się zaczyna. Na prawdę umiesz tak chłodno podejść do wszystkiego? Trochę zazdroszczę. :D
Viljar pisze:Ja do niedawna byłem, ale na początku jesieni wszystko się rypło. Otóż wszystko było dobrze (pomijając drobne sprzeczki, ale to raczej normalne), aż pewnego dnia moja eks pojechała na jakiś obóz, a kiedy po 10 dniach wróciła - powiedziała, że nie jest emocjonalnie gotowa na związek. Fajnie, że doszła do tego wniosku po ponad 4 (!) latach życia razem. I tak - dosłownie z dnia na dzień - związek się sypnął.
Współczuję... Jak sobie poradziłeś po czymś takim? Ile Twoja eks miała lat? Przepraszam, że zadaje takie pytania, jeśli czujesz się niekomfortowo odpowiadając na nie, to po prostu olej, nie poczuję się urażona, ani nic. ;) Pytam bo mój 6 letni związek właśnie kona i zastanawiam się jak sobie ludzie radzą po rozstaniu...
(~˘▾˘)~
Awatar użytkownika
Viljar
Wielki AS Jedi
Posty: 2580
Rejestracja: 16 cze 2009, 21:33
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Re: Byliście kiedyś w związku?

Post autor: Viljar »

To tak: lat miała 25. Poradziłem sobie o tyle dobrze, że przemiana partnerki była gwałtowna i diametralna. Z tą "nową" wersją kompletnie nie umiałem znaleźć wspólnego języka - i nawet nie bardzo miałem na to chęć, bo kontakt z nią stał się bardzo przykry. Wreszcie (i tak o jakiś miesiąc za późno) przyszło pogodzenie się ze stanem rzeczy - pokazałem jej drzwi.

Potem szczęśliwie się złożyło, że znalazłem nowe mieszkanko, dzięki czemu wszystko "zostało w starym", że tak powiem. Przez jakiś czas czułem się dobrze, nawet bardzo. Brzmi to dziwnie, ale - jak wspomniałem - tej "nowej" osoby po prawdzie miałem już serdecznie dość i zerwanie z nią kontaktu było dla mnie niewiarygodną ulgą.

Jednak nie ukrywajmy - po pewnym czasie samotność potrafi dobić, zwłaszcza że we Wrocławiu nie mam kompletnie żadnych znajomych poza pracą. Do tego matka, która pytała co i raz "jak sobie radzisz, taki sam?". Rzecz w tym, że znakomicie, dopóki ktoś mi w kółko o tym nie przypomina. Szczęście w nieszczęściu jest takie, że jako jedynak potrafię sobie organizować czas - a to wycieczka, a to kino, a to seansik w jakąś sieczkę typu Diablo 2 lub LoL. Ale i tak przychodzą chwile, kiedy robi się przykro. Choćby wówczas, gdy idziesz nad rzekę, a tu widzisz całujące się czy choćby trzymające za ręce pary.

Podsumowując - grunt to organizacja czasu. Trochę pomaga. Ale na "całkowicie" nie licz.
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
Awatar użytkownika
Shiro
ASiołek
Posty: 82
Rejestracja: 5 sty 2013, 02:39
Lokalizacja: Poznań

Re: Byliście kiedyś w związku?

Post autor: Shiro »

Issander pisze:Ludzie potrzebują widzieć, że ich najbliższym na nich zależy. W konwencjonalnych związkach najłatwiej to wyrazić w sferze intymnej, ale to nie jest jedyny sposób. "Inicjatywa i zaangażowanie" to nie tylko seks. Zabierz go na weekend za miasto (lub zwykły piknik, jeśli fundusze/wiek nie pozwalają), kup książkę ulubionego autora albo zaproponuj dzień luźnego grania w gry komputerowe bądź oglądania wybranych przez niego filmów/seriali - coś co pokaże, że on i jego zainteresowania nie są ci obojętne.

Bycie w związku czasami wymaga od człowieka zmian. Jest absolutnie ok uznać, że to za dużo i że się nie da rady. Ty także oczekujesz od niego, żeby się zmienił - chciałabyś, żeby przestało mu przeszkadzać to, co mu w tobie przeszkadza. Nie jest tak trudno znaleźć kompromis, o ile się chce :)
Rozumiem to w pełni, napisałam też to drugiej osobie, że postaram się bardziej, ale potrzebuje więcej czasu, na co dostałam, że 'się nie będzie o nic prosić'. Staram się podchodzić do sprawy obiektywnie, ale z mojej strony po można powiedzieć 2 tygodniach związku uważam, że nie powinno się spodziewać, że zacznę się obściskiwać czy dotykać na każdym kroku. Chyba, że to tak wygląda u innych par? Czy teraz mimo wszystko dotyk jest wyznacznikiem stopnia zaangażowania? Już wiele wyrzekłam się 'dla dobra' tego związku jak siedzenie po nocach w związku ze studiami, aby spędzić razem weekend, wychodzenie do klubów, mimo, że to nie sfera moich zainteresowań, czy też zgodzenie się na towarzystwo u siebie przez parę dni ( gdzie robiliśmy z wyżej wymienionych przez Ciebie punktów. Jednak i tak to bardzo dobra rada :) ), choć dla mnie jest to dość męczące. Przepraszam za monolog, ale musiałam gdzieś to z siebie wyrzucić.
Vivitar pisze:Z tego wynika, że osobniki typu AS nie powinny w ogóle myśleć o związku ;)
Lub też jesteśmy typem samotnika, co jak zauważyłam na szczęście wielu z nas ten fakt wielce nie zasmuca. ( Jakże ja współczuje osobom, które mają światopogląd, że bez związku nie można być szczęśliwym )
Dlatego według mnie najlepiej być w związku z kimś kto jest również dla Ciebie przyjacielem. Niby jest więcej zobowiązań niż w przyjaźni, ale mimo wszystko podchodzą bardziej empatycznie i mniej egoistycznie do bycia razem. Dużo związków zauważyłam polega na idei niż na samej chęci spędzenie razem czasu, co potem obraca się, że druga osoba patrzy na swoje oczekiwania bez zauważenia drugiej osoby.
Pytanie z innej beczki, czy tylko ja tak mam, że spędzanie razem czasu przez więcej niż 2 dni, 24/7 jest męczące? Nie chodzi mi tu o wakacje bo to inna sprawa, tylko tak na co dzień.
Vivitar pisze:Jednak nie ukrywajmy - po pewnym czasie samotność potrafi dobić, zwłaszcza że we Wrocławiu nie mam kompletnie żadnych znajomych poza pracą. Do tego matka, która pytała co i raz "jak sobie radzisz, taki sam?". Rzecz w tym, że znakomicie, dopóki ktoś mi w kółko o tym nie przypomina. Szczęście w nieszczęściu jest takie, że jako jedynak potrafię sobie organizować czas - a to wycieczka, a to kino, a to seansik w jakąś sieczkę typu Diablo 2 lub LoL. Ale i tak przychodzą chwile, kiedy robi się przykro. Choćby wówczas, gdy idziesz nad rzekę, a tu widzisz całujące się czy choćby trzymające za ręce pary.
Myślę, że przez takie narzucanie i ideę 'bycia samemu', samoistnie się porównujesz do innych, stąd ta samotność tak przytłacza. Może jednak częściowo to też brak znajomych na to wpływa? Jakby Ci się udało poszerzyć kręgi czy znaleźć przyjaciela to obyłoby się bez tych chwil 'nad rzeką'? Przynajmniej u mnie tak jest.
ODPOWIEDZ